Echo Generacji
#polityka#felieton#kultura#warszawa

W Izraelu nie mamy się dobrze

1.07.2024
Zuzanna Kostrzewska
O tym, że Izrael to szalony, niezrozumiały kraj słyszę praktycznie przez cały wyjazd. Choć dzieli ich wiele, od poglądów, przez religię po pochodzenie włącznie, to większość mówi jednym głosem: to już nie jest to samo państwo co przed 7 października, a my – Izraelczycy – wcale nie mamy się dobrze.

Autor: Martyna Kucybała

„To szalony kraj!” – mówi gorączkowo kierowca taksówki, po czym dodaje: „Chcą sądzić żołnierzy, którzy zabili dwóch Hamasowców, rozumiesz to? Co ich to obchodzi, że zabili terrorystów? Czemu mają ich za to sądzić?”

O tym, że Izrael to kraj szalony i niezrozumiały słyszę przez praktycznie cały wyjazd. Słyszę również głosy z drugiej strony. Słucham zarówno radykałów, jak i przeciwników obecnego rządu. Słucham imigrantów i Arabów. Słucham osób młodszych i starszych. Choć dzieli ich wiele, od poglądów, przez religię po pochodzenie włącznie, to większość mówi jednym głosem: to już nie jest to samo państwo co przed 7 października, a my – Izraelczycy – wcale nie mamy się dobrze.

                            ***

Do Izraela powracam w połowie kwietnia, po dwóch latach przerwy, dzięki czemu mogę obserwować zmiany, jakie zachodzą w tym kraju. Przyjeżdżam tu w okresie Pesach – Święta Wolności, podczas którego Żydzi celebrują exodus Izraelitów z Egiptu. W tym roku nikt jednak nie świętuje wolności. Nie, gdy w niewoli w Gazie wciąż przetrzymywani są Izraelczycy. Od samego przylotu do Tel Awiwu odczuwam zupełnie inną atmosferę niż poprzednim razem. Może to też wynik delikatnego strachu, albowiem przyjeżdżam w niewiedzy, w którą stronę potoczy się eskalacja napięcia izraelsko-irańskiego. Już sama niepewność dotycząca potencjalnej wojny pomiędzy tymi dwoma państwami nie pozwala mi w pełni odetchnąć po wylądowaniu w porcie Ben Guriona. Jednak to, co dotyka mnie bardziej, to uczucie ciężkości. Ciężkości, która przeszywa mnie na wskroś po oddaleniu się od płyty lotniska.

Izrael wita mnie plakatami z podobiznami osób porwanych do Gazy oraz napisami „Bring Them Home”, które znajdują się w głównym korytarzu lotniska Ben Guriona. Te plakaty i to hasło w Izraelu można znaleźć na każdym kroku: na balkonach, na wieżowcach i na murach. W urzędach czy klinikach wystawione są żółte krzesła, które mają przypomnieć o tym, że mogła tu siedzieć jedna z porwanych lub zamordowanych osób. Na każdym słupie i na każdej ławce znajdują się zdjęcia poległych żołnierzy i cywilnych ofiar Hamasu z 7 października. W większości sami młodzi ludzie, młodsi ode mnie, którzy mieli całe życie przed sobą. Ich podobizny okraszone są motywacyjnymi cytatami, które każą pamiętać o tym, by chwytać życie i korzystać z niego, ile tylko się da.

Co więcej, bardzo dużo napisów nawiązuje do terrorystycznego ugrupowania Hamas, którego nazwa często pojawia się w towarzystwie słowa „fuck”. Zresztą, bardzo popularne w Izraelu stały się koszulki „Fck Hms”. Nie zliczę, ile osób w takim T-shircie przebrnęło przez te trzy tygodnie obok mnie, ale na pewno była to bardzo duża liczba. Koszulki te powiewają również dumnie w sklepach na Souk Carmel czy Souk Mahne Yehuda, kusząc lokalsów (bo turystów w Izraelu nie ma teraz praktycznie wcale) komediowym charakterem i wzorem popularnego motywu.

Nienawiść do Hamasu przejawia się w różnych formach. W jednej z pizzerii napis na puszce na tipy informuje, że fundusze zostaną przeznaczone na eliminację Sinwara, jednego z szefów organizacji terrorystycznej. W taki sposób Izraelczycy odreagowują traumę wydarzeń z 7 października.

                            ***

7 października 2023 roku Hamas złamał zawieszenie broni z 2021 roku, atakując bez precedensu terytorium Izraela nie tylko rakietami, jak to było w poprzednich latach, ale również infiltrując terytorium państwa żydowskiego drogą lądową. Setki terrorystów przedarło się do Izraela i zaatakowało pobliskie kibuce: Nir Oz, Be’eri oraz Kefar Azza. Zamordowani przez lata żyli w zgodzie z Palestyńczykami i nie spodziewali się, że zwróci się to przeciwko nim.

Ofiarami zostali również pokojowo nastawieni młodzi ludzie bawiący się na festiwalu muzycznym Nova. Ponad 260 uczestników wydarzenia zostało zamordowanych. Niektóre osoby z terenów przygranicznych z Gazą zostały porwane do enklawy Hamasu. Wśród nich Alex Dancyg, wybitny polsko-izraelski historyk. Człowiek, który całe lata poświęcił na budowanie dialogu polsko-żydowskiego.

Izraelczycy mówią, że 7 października to drugi Holokaust. Pierwszy raz od czasu Shoah wymordowano tak olbrzymią liczbę Żydów, w tak krótkim czasie. Mówimy o ponad 1200 ofiarach masakry oraz o wielu rannych i porwanych. Nie było w historii współczesnego państwa Izrael takiej sytuacji, że Żydzi (a także izraelscy Arabowie) byli mordowani, gwałceni i paleni. Nie można zapominać również, że tak jak w przypadku Holokaustu, tak wydarzenia z 2023 roku również były nacechowane antysemityzmem i nienawiścią, która doprowadziła do tej tragedii. Po tym, gdy izraelscy przywódcy zadecydowali o wejściu do Gazy w ramach akcji odwetowej oraz próby uwolnienia zakładników, na całym świecie wzrosła niechęć od Izraelczyków oraz Żydów. Niechęć, która wydaje się narastać z każdym kolejnym miesiącem.

                            ***

„To już nie jest ten sam Tel Awiw, to już nie jest to samo miasto co przed wojną” – słyszę tę opinię podczas pobytu w Izraelu bardzo często. Tel Awiw, jedno z najbardziej obleganych miejsc świata, w tym roku uderza wewnętrzną pustką. Ludzie starają się żyć normalnie, ale wiedzą, że już nigdy nie będzie tak samo.

Dużo zmieniło się również w samej Jerozolimie. Choć miasto to od zawsze stało na styku trzech największych religii monoteistycznych świata, co wywoływało wiele spięć w przeszłości, tak teraz jest inaczej. Ciągłe zagrożenie terrorystyczne sprawia, że na ulicach widać zdecydowanie więcej patroli policyjnych. Ludzie boją się nożowników, którzy od 7 października atakują zdecydowanie częściej. Izraelczycy wybierają dwa razy dłuższą drogę pod Ścianę Płaczu. Wolą się męczyć niż iść skrótem przez arabski souk. Boją się tego, że zostaną zaatakowani.

Na ulicach izraelskich miast broń w przestrzeni publicznej zawsze była widoczna, jednak w tym aspekcie również wiele się po 7 października zmieniło. Odnoszę wrażenie, że podczas tego pobytu zdecydowanie częściej widziałam młodych ludzi z karabinami. To głównie żołnierze i rezerwiści, którzy wrócili na chwilę do domów. Nie mogą zostawić swojej broni samej, tak więc biorą ją wszędzie ze sobą. Na zakupy, na plażę czy na spacer z dziećmi. Tak częsty widok karabinów w przestrzeni publicznej wskazuje na to, jak wiele osób jest obecnie powołanych do wojska. O samo pozwolenie na posiadanie broni w Izraelu wbrew pozorom nie jest tak łatwo. Trzeba przejść specjalne ćwiczenia, które wykażą czy zainteresowany może posiadań broń. Nie każdy może je uzyskać, a liczba pozwoleń zmniejsza się z roku na rok.

Izraelczycy uważają, że to dobrze, że ludzie mają broń przy sobie. Mogą dzięki temu interweniować szybciej podczas ataków terrorystycznych i neutralizować napastników, zanim na miejscu zjawi się policja. Jednak nawet jeśli terrorysta zostanie zabity, to nie ma mowy o szybkim ułaskawieniu. W Izraelu nie można strzelać na oślep do napastników. Każdy, kto przyczyni się do zabójstwa terrorysty, odbywa później specjalny proces, w wyniku którego jest udowadniane czy było to działanie w obronie, czy z premedytacją.

Obecnie nikt tu również nie świętuje Pesach, Święta Wolności. Podczas Seder – kolacji, do której zasiadają Żydzi, by uczcić wyjście Izraelitów z Egiptu – panuje smutek. Odmawiane jest błogosławieństwo za zakładników, a wiele osób płacze. W Izraelu praktycznie każdy zna kogoś, kogo wydarzenia z 7 października dotknęły bezpośrednio. W Izraelu każdy wie, że to oni mogli być teraz w zimnych tunelach gdzieś w Gazie, z dala od domu i rodziny. W Izraelu nikt nie potrafi świętować wolności – nie dopóki ich ludzie wciąż nie są wolni.

                             ***

„Młodzi są ambasadorami przyszłości. Nie mogą wybrać Bibiego w kolejnych wyborach. Wszyscy z partii prawicowych i religijnych to złodzieje i przestępcy i tylko młodzi mogą coś zmienić. Musimy zmienić rzeczywistość, bo inaczej nie będziemy mieli państwa” – to słowa pewnego mężczyzny, wolontariusza, który przesiaduje w specjalnym miasteczku, poświęconemu tragedii z 7 października. Miejsce znajduje nieopodal Muzeum Sztuki Współczesnej. Na placu ustawiono instalacje poświęcone wydarzeniom z tego tragicznego dnia. Znajduje się tam namiot poświęcony masakrze na festiwalu muzycznym Nova. W środku możemy znaleźć przedmioty, które możemy skojarzyć z festiwalem muzycznym, a także figury przedstawiające ofiary tej tragedii.

Poza tym wystawiono również długi stół, którego materiał w połowie zamienia się w gwoździe. Symbolizuje Pesach i to, w jakich warunkach tegoroczne święta spędzili zakładnicy. A dostawione do nich krzesła ukazują skalę tego, jak wielu ludzi zostało porwanych do Gazy. Można tutaj również wejść do prowizorycznego tunelu, który ma uzmysłowić, w jakich warunkach przetrzymywani są zakładnicy. Wejście tam było okropnym doświadczeniem: wąskie przestrzenie, wilgoć i ciemność. To właśnie tam od ponad 200 dni przebywają ludzie starsi, schorowani oraz dzieci.

                           ***
Dzień przed moim powrotem do Polski Izrael rozpoczął bombardowanie Rafah w Gazie. Proces negocjacyjny wydaje się ani trochę nie poruszać na przód. Hamas nie jest do końca pewien, gdzie są zakładnicy, a także ilu z nich jeszcze żyje. Ostatnie żądania Izraela zostały odrzucone przez organizację terrorystyczną. Najnowszą propozycję rozejmu przedstawił Joe Biden. Plan obejmuje wycofanie się Izraela z gęsto zaludnionych obszarów Gazy, uwolnienie konkretnej liczby zakładników oraz zwolnienie setek palestyńskich więźniów. W drugim etapie miałoby dojść do uwolnienia reszty porwanych do enklawy oraz wycofania się wojsk izraelskich ze Strefy. Zgodnie z ostatnim etapem porozumienia, miałoby dojść do odbudowania Gazy. Sytuacja osób porwanych jest dramatyczna. Obecny rząd izraelski traci poparcie wśród swojego społeczeństwa. W Izraelu ponownie mają miejsce wielotysięczne protesty, podczas których uczestnicy domagają się zakończenia wojny, powrotu zakładników do domu i nowych wyborów.

Wydarzenia z 7 października to dla Izraelczyków drugi Holokaust. Nie dziwię się zatem temu, jak bardzo zmienił się Izrael. Nie dziwę się zupełnie rozmiaru tragedii i cierpienia, jaka dotknęła Izraelczyków. Nie dziwię się wielotysięcznym protestom. Nie dziwię się temu, jak gęsta atmosfera panuje obecnie w Ziemi Obiecanej. Dziwi mnie tylko jedno: to jak mało mówi się o zbrodniach Hamasu i tego, że do Gazy porwano ponad 250 osób. Są tacy, którzy powiedzą, że 7 października się nie wydarzył. Ta tragedia miała miejsce, a osoby takie jak jednoroczny Kfir Bibas wciąż znajdują się gdzieś w tunelach. Nie wiadomo nawet czy żyją.

Choć świat już o tym zapomniał, to nie zapomnieli o tym mieszkańcy Izraela. Oni wciąż mają nadzieję na to, że ten koszmar wkrótce się zakończy. To jedyne czego chcą: uwolnienia zakładników i pokoju. Niestety, nawet jeśli wojna się zakończy, a porwani wrócą do domu, to nie zakończy to olbrzymiej traumy wśród izraelskiego społeczeństwa. Należy zatem oddzielić poczynania rządu Netanjahu od tego, czego chcą Izraelczycy. Izraelczycy nie chcą wojny. Izraelczycy chcą żyć w pokoju z Palestyńczykami. Wspominając o tragedii dziejącej się w Gazie, nie zapominajmy zatem o ofiarach masakry z 7 października oraz wszystkich tych, którzy naznaczeni są obecnie olbrzymią traumą.



autor
Zuzanna Kostrzewska

To też przestrzeń dla Ciebie!

Zbuduj z nami media przyszłości!